"Poza najdalej wysuniętym bastionem zmęczenia i bólu odkryjemy pokłady mocy i ukojenia, o jakie siebie samych nie podejrzewaliśmy; źródła obfite i nienapoczęte, ponieważ nigdyśmy wcześniej się do nich nie przebili" (William James/Scott Jurek)

13.05.2013

Powroty i brak weny

Ciężko wraca się do treningów i pisania po dłuższej przerwie. Spoglądam na datę poprzedniego wpisu i ze zgrozą stwierdzam, że mija dziś dokładnie miesiąc od poprzedniej aktywności na blogu :(

Poprzedni wpis dotyczył motywacji i wyzwania pod tytułem: "50 km w tygodniu". Jeśli ktoś śledził zapiski na dailymile.com, to zauważył, że wyzwanie udało się zrealizować. Okazało się, że nie jest to wcale takie trudne. Wystarczą: motywacja i dobra organizacja; do tego wsparcie i wyrozumiałość Żony :)
Po takim solidnym treningu człowiek ma poczucie dobrze wykonanej roboty, radochę, że się udało i motywację do dalszych treningów. No właśnie - miał być kolejny tydzień 50+, ale się posypało, nie udało i "zdupcyło" się na 2 tygodnie. Wiadomo - "Jak coś ma się spieprzyć, to spieprzy się akurat tobie!" I potwierdziło się.

Dwa tygodnie "out", "schluss" i ogólnie "beee". Przyplątał się jakiś wirus - przetoczył przez całą rodzinkę i nie chciał odpuścić. Nie zaciągnął mnie wprawdzie do łóżka, ale skutecznie zgruzował i odebrał możliwość trenowania i dostarczania endorfin. Ogólnie - bez biegania, bez treningów HIT. Jedyna aktywność to wymęczony rower do pracy. Pewnie powiesz, Drogi Czytelniku, że trzeba było swoje odchorować i poleżeć w łóżeczku. Cóż - trudno się nie zgodzić, ale po 1. Wirusowe zapalenie gardła, to nie obłożna choroba, 2. A nawet gdyby - to nie każdy ma komfort udać się na L4 i leżeć sobie brzuszkiem do góry. Poza tym codzienna aktywność, to nie to samo, co przebiec 50 km w tygodniu. Zresztą znam już trochę swój organizm i wiem z przeszłości, że treningi w połączeniu z chorobą dają raczej marne skutki i pogarszają sprawę.

Dość jednak tych medyczno - filozoficznych smętów. Powoli wracam do treningów. W zeszłym tygodniu poszły interwały, mam nadzieję, że w tym uda się nabiegać więcej i powoli nabiorę rozpędu.

W kwestii bloga też był zastój i brak weny oraz ładu i składu - co ten wpis potwierdza. Także kończę i wrócę z lepszą formą - sportową i literacką :)

P.S. W ramach usprawiedliwienia graficzne przedstawienie stanu umysłu (dla nie fizyków - to jest czarna dziura). Tak właśnie mnie wyssało:)