"Poza najdalej wysuniętym bastionem zmęczenia i bólu odkryjemy pokłady mocy i ukojenia, o jakie siebie samych nie podejrzewaliśmy; źródła obfite i nienapoczęte, ponieważ nigdyśmy wcześniej się do nich nie przebili" (William James/Scott Jurek)

9.05.2011

Motywacja i trening wieczorową porą

Kilka dni temu zostałem zapytany, jak moje treningi i motywacja. Odpowiedziałem, że OK i że właśnie wychodzę na trening - 15 km. Ostatecznie nie poszedłem, bo jak to bywa nastąpił nieoczekiwany zwrot sytuacji. Miałem pobiec w sobotę (te 15 to ostatni trening zaplanowany na poprzedni tydzień), ale też w związku z hasłem "Houston, mamy problem" (Houston to ja, a "problem", to zmęczone Dzieciaczki), pozostałem w domu, żeby wesprzeć Żonę.

I tak zawisło nade mną widmo niezrealizowanego treningu. Przyszła niedziela, a z nią wyjazd Rodzinki. Zapakowałem Żonę i Maluchy do pociągu, a ponieważ nie chciałem spędzać niedzieli sam, udałem się do Rodziców. I tak jakoś zeszło, że do domu wróciłem po 21.00 (niech żyje komunikacja miejska i autobusy co 50 minut).
Pojawił się dylemat - wyjść na trening czy odpuścić. Oj kusiło, kusiło, żeby dać sobie spokój. A z drugiej strony coś ciągnęło. Jednym z argumentów przeciw był fakt, że o takiej porze nie będę już biegał po lesie i czeka mnie 5 kółek po osiedlu. Nie uśmiechało mi się to, bo zawsze jak biegam sam, to po 2 kółku zaczynam czuć się jak bączek i łapie mnie nuda. Ale...

Znalazłem w sobie nowe pokłady motywacji, wbiłem się w ciuszki i z muzyką w uszach ruszyłem przed siebie.
Nie było nawet tak nudno. Przyjemne dźwięki w słuchawkach łączyły się z moimi przemyśleniami. Pozostało mniej niż 7 tygodni do Rzeźnika, więc każdy trening jest na wagę złota. Pomyślałem, że gdybym nie pobiegł, a potem na Rzeźniku coś by nie poszło, na pewno wspominałbym ten opuszczony trening i pluł sobie w brodę. Poza tym stwierdziłem, że trzeba być uczciwym wobec innych Biegaczy i siebie - jest trening to trzeba go zrobić. Wcześniej były przeszkody, ale teraz nie ma żadnych. A że późno, po całym dniu i po osiedlu. Tak bywa. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma!

Motywacja - siła, która pcha do działania. Nie wystarczy wiedza i umiejętności, żeby się czegoś podjąć. To motywacja jest motorem. Nawet jak się nie chce.

Pokonać siebie - bezcenne :). Może wczorajszy trening nie był żadnym spektakularnym zwycięstwem, ale jestem zadowolony, że poszedłem biegać. W końcu - jesteś tak dobry, jak Twój ostatni trening...

Skąd wczorajsza motywacja? Do końca nie wiem. Kiedy biegłem przewijały mi się przez myśl trzy postacie (jedna autentyczne i bohaterowie dwóch filmów). O kim myślę? Cassius Clay (Muhammad Ali), Rocky Balboa i Gladiator - Maximus.

Może trochę nieskładny ten post, ale chodziło mi o to, żeby pokazać, że motywacja w treningu jest ważna.

Zresztą nie tylko w treningu, także w życiu.

A tak czułem się wczoraj, kiedy skończyłem trening, na który początkowo nie chciało mi się iść:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz