"Poza najdalej wysuniętym bastionem zmęczenia i bólu odkryjemy pokłady mocy i ukojenia, o jakie siebie samych nie podejrzewaliśmy; źródła obfite i nienapoczęte, ponieważ nigdyśmy wcześniej się do nich nie przebili" (William James/Scott Jurek)

3.05.2011

Sublokator

Może tym razem nie do końca o bieganiu, ale krótko ku przestrodze dla czytelników.

Założenie było następujące: w czwartek, 21. kwietnia biegniemy 75 km, a potem przez Święta odpoczynek (od treningów i diety). Założenia jakże pięknie. Cieszyłem się jak dziecko, że bez skrupułów będę mógł wsunąć świąteczne smakołyki i odpocząć po ciężkich treningach. Ale (jak mówił Linneusz) "Natura nie znosi próżni", więc wszystko musiało się wyrównać.
Niestety nie było mi dane cieszyć się wypoczynkiem i bezkarnym obżarstwem. Zaczęło się w sobotę wieczorem. Poczułem, że coś obcego opanowało moje wnętrze. Brrr, domyślałem się, co to za Obcy. No i miałem rację. Stałem się kolejną ofiarą cieszącego się złą sławą rotawirusa. Bez wdawania się w szczegóły natury medycznej, napiszę tylko krótko, że były to pierwsze Święta, podczas których schudłem. Nie dość, że po czwartkowym biegu zrzuciłem 2 kilo, to od soboty do wtorku uciekło kolejne 3.
Po tych kilku dniach popularnej "jelitówki" czułem się jak koń po westernie. A jak już doszedłem do siebie i z radością stwierdziłem, że nikt z rodzinki nie podłapał bakcyla, to w czwartek Jasiek zaprezentował pełne objawy, potem Hania  podłapała Obcego i nawet moja Żonka na koniec została podstępnie zaatakowana.
W sumie od 10 dni walczymy i trochę jesteśmy już zmęczeni.
Wprawdzie udało mi się zrobić 2 treningi, ale choroba wydłużyła planowaną przerwę (miałem biegać w zeszłą środę, pobiegłem pierwszy raz dopiero w sobotę).
A żeby było tego mało, nasz "przesympatyczny" sublokator, przesunął nasze plany urlopowe. Od soboty mieliśmy już odpoczywać w Kamieniu Pomorskim, ale siedzimy jeszcze w domku.
Może wyjedziemy w czwartek. Zobaczymy. Może w końcu usuniemy Obcego z naszego domowego "Nostromo" :)

Przestrzegam, że opisywany obiekt jest wyjątkowo natrętny i oporny na leczenie. Przydałoby się chyba jakieś działo fotonowe albo pięćdziesiątka, żeby go definitywnie usunąć.
Gdybyście się na niego natknęli, polecam odwrót, albo ciężką artylerię.

A tak na serio - rotawirus przenosi się głównie drogą kropelkową, a zarażać można nie tylko podczas choroby, ale nawet do kilku dni po ustąpieniu objawów.

Dla zainteresowanych jeszcze portret pamięciowy "Persona non grata":

 
P.S. To nie jest wirus komputerowy, więc czytając bloga nie można się zarazić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz