"Poza najdalej wysuniętym bastionem zmęczenia i bólu odkryjemy pokłady mocy i ukojenia, o jakie siebie samych nie podejrzewaliśmy; źródła obfite i nienapoczęte, ponieważ nigdyśmy wcześniej się do nich nie przebili" (William James/Scott Jurek)

4.01.2014

Bilans zysków i strat

Kilka dni 2014 roku już za nami. Nowy rok nabiera realnych kształtów i staje się faktem, a stary - 2013 na dobre odszedł w przeszłość.
Dookoła podsumowania, bilanse i plany na przyszłość. Szczerze mówiąc, broniłem się przed ślepym pędem za tłumem i robieniem szumnych przemyśleń o tym, co było i co będzie. Ale może jednak warto spojrzeć z boku i z dystansem na miniony rok i wyartykułować plany na obecny?
OK. Niech będzie.

Zeszły rok nie był dla mnie łatwy. Nie tylko biegowo. I ta "niełatwość" właśnie na bieganiu się odbiła. Przekonałem się, że nie zawsze bieganie jest lekiem na całe zło. Czasem bywa tak, że człowiek nie znajduje już radości nawet w tym, co jest jego pasją...
W związku z tym, nie wyszły starty, o których myślałem i na które liczyłem. Przede wszystkim wypadła Krynica z Biegiem Siedmiu Dolin. Nie było też półmaratonu i maratonu.
Także jeśli chodzi o blog i FB, to aktywność raczej marna.

Ale.. ostatecznie jednak rok zakończył się dobrze i wiem, że teraz będzie już tylko lepiej. A skoro jest pozytywny akcent, to słów kilka o tym, co biegowo się udało.
Bardzo cieszę się ze startu w Wilczych Groniach, Biegu Wygasłych Wulkanów i rozpoczęcia startów w GP Poznania w biegach przełajowych. Cieszy mnie też rowerowa aktywność i właściwie całkowita zamiania komunikacji miejskiej na dwa koła :) (również zimą).
Wilcze Gronia to pierwsze biegowe zmagania ze śniegiem i górami. Wynik nie zachwyca, ale fajna impreza, nowe znajomości i doświadczenia. "Wulkany" - świetna ekipa z pracy i super zabawa, a przy okazji bieganie z przeszkodami i błotem w tle. A co do GP - pierwszy start na początku listopada, drugi pod koniec i czas poprawiony. Poza tym zrodził się nowy cel, przyszła motywacja, kolejne znajomości i duża radość (jeszcze trochę o tym będzie).
Na plus zaliczam też pomysł Akademii Biegacza Amatora - ABA (mam pomysły na kolejne artykuły, ale muszę to poukładać i skrystalizować). No i najważniejsze - bardzo cieszy mnie odkryta na nowo radość z biegania, odnaleziona motywacja i poczucie ogólnego dobrostanu!!! :)

Reasumując - nic z tego, co było nie odejmę, nic też nie dodam. 2013 rok przeszedł do historii, opuszczam nad nim zasłonę i zamykam ten rozdział życia na dobre.

A co w takim razie w 2014?
Bardzo proszę: jest kilka pomysłów i planów, które nieustannie jak burza przetaczają się po mojej głowie, więc w sposób mniej lub bardziej uporządkowany je przedstawiam:

1. Robić swoje. Tzn. spokojnie i konsekwentnie realizować swój plan treningowy, a co za tym idzie...
2. Nie oglądać się na innych, nie porównywać. To krótka droga do frustracji lub niepotrzebnej dumy. Zawsze będzie ktoś lepszy i ktoś gorszy (tak już w życiu jest).
3. Skupić się na jakości, a nie na ilości i długości (bez skojarzeń proszę;)) treningów. Inaczej mówiąc - jeśli w planie jest siła, to skupić się maksymalnie na tej jednostce treningowej i zrobić trening na maksa. Tak samo z szybkością. A jak ma być easy run, to easy, a nie naparzanie przez zajechanie :)
4. Kontynuować i rozwijać trening ogólny (poza biegowy, m.in. siłowy).
5. Nie zapominać o rozciąganiu.
6. Stosować metodę małych kroków lub jak kto woli "po nitce, do kłębka" czyli obierać mniejsze cele i z ich realizacji czerpać motywację do dalszych treningów i startów.
7. Zrealizować plany rozwoju ABA.
8. Zwiększyć (także jakościowo polepszyć) aktywność na blogu i FB; regularnie uzupełniać dane na dailymile.com.
9. Cieszyć się tym, co jest i co udało się osiągnąć.
10. Nie chcieć na siłę startować we wszystkich biegach, w jakich biorą udział znajomi (patrz pkt. 2).
11. Ukończyć GP Poznania i zbliżyć się do czasu 20 min.
12. Ukończyć Wilcze Gronia i nie grzać tyłów listy wyników.
13. Ukończyć Chudego Wawrzyńca (+50) - nie być ostatnim i zejść poniżej 10 h.
14. Przebiec co najmniej 1000 km w roku (choć wiem, że jak będę konsekwentny w treningach, to na pewno będzie więcej).
15. Trzymać dobre nawyki żywieniowe - nie jeść po 18.00, a słodycze pałaszować raz w tygodniu.

I jeszcze: nie marudzić, więcej się uśmiechać, cieszyć się z małych rzeczy, napierać i...
... ZAWSZE WALCZYĆ DO KOŃCA!!!

Na dziś tyle. Ufff. Udało się dobrnąć do końca. Mam nadzieję, że Wam też.
Wrócimy do tego posta za rok :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz