To czas, gdy można poczuć zew natury, być jak Biały Kieł. I choć okolicom Rusałki daleko do Alaski, to jednak jest coś niesamowitego w tej zimowej aurze :)
I tak, w pięknych okolicznościach przyrody zakończyłem wczoraj kolejny tydzień przygotowań do Operacji "Krynica". 15 km w śnieżnej scenerii. Mam nadzieję, że śnieg jeszcze trochę poleży, bo w planach podbiegi i kolejne kilometry. Liczę również na to, że efekty "śnieżnych" treningów w postaci wzrostu mocy pojawią się jako wartość dodana na wiosnę :)
Jest jeszcze jeden powód, dla którego lubię zimowe treningi - własne odbicie w lustrze po powrocie do domu. Bezcenne. Wczoraj wyglądałem jak skrzyżowanie Dziadka Mroza z pólnocnoamerykańskim traperem: śnieg i kryształki lodu na brodzie, przypruszone brwi i oblodzona czapka ze zwisającym po lewej stronie 10 - cio centymetrowym soplem. A ja - naiwny ;) - myślałem sobie, że uśmiech na twarzach mijającej mnie trzy razy pary na nartach biegowych był wyrazem sympatii i dowodem sportowej solidarności. Nieważne. I tak lubię biegać zimą!!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz