"Poza najdalej wysuniętym bastionem zmęczenia i bólu odkryjemy pokłady mocy i ukojenia, o jakie siebie samych nie podejrzewaliśmy; źródła obfite i nienapoczęte, ponieważ nigdyśmy wcześniej się do nich nie przebili" (William James/Scott Jurek)

17.10.2012

Poznań Maraton 2012 - część II

W ramach suplementu do poprzedniego wpisu słów kilka:

Kolejny raz przekonałem się, że maraton biegnie się w głowie, że to walka nie tylko z czasem i o wynik, ale zmaganie się z samym sobą. Z bólem, ze strachem, zmęczeniem, zniechęceniem. Trzeba mieć nie tylko silne nogi, ale i wielkie serce!

Dlatego też nie zgadzam się z opiniami wypowiadanymi na forach internetowych, że maraton ukończony w okolicach 5 czy 6 godzin jest wymęczony i nie wart wysiłku. I nie piszę tak dlatego, że sam po opisywanych przeżyciach przybiegłem na metę w czasie 4:52; biegałem już szybciej, ale dlatego, że uważam, że każdy, kto dociera do mety maratonu jest Zwycięzcą! Chylę czoła przed tymi, którzy przybiegli przede mną! Gratuluję i podziwiam! Ale gratuluję też tym, którzy przybiegli później. Podziwiam ich wolę walki (zapraszam chociażby tu).

Dlaczego o tym piszę? Bo uważam, że bieganie to taka dyscyplina, która daje poczucie uczestnictwa w wielkim wyczynie. To chyba jedyna dyscyplina sportu, w której amator może pobiec w jednym biegu z profesjonalistami, z mistrzami. Tak jak w niedzielę, gdy każdy z uczestników poznańskiego maratonu mógł pobiec ze Scottem Jurkiem. I choć zapewne nigdy mu nie dorównam, myśl, że mogłem biec jego śladem (skończył maraton z czasem 3:15) robi na mnie niesamowite wrażenie. Jestem też przekonany, że wśród tych ponad 5 tysięcy uczestników, 99% z nich ścigało się ze swoimi ograniczeniami, z samym sobą. I to chodzi. Chodzi o to, żeby każdego dnia pobiec lepiej, niż poprzedniego; pobiec dalej, szybciej, mocniej. Nie tylko na zawodach, ale także (a może przede wszystkim) na treningu (gdy pada deszcz, śnieg lub zacina wiatr, po ciemku, o świcie, albo po całym dniu pracy).
Bieganie, to jedna z niewielu dyscyplin sportu, w której liczy się uczestnictwo i realizuje się idea Pana Coubertin'a :)
I jeszcze jedno. Skoro była mowa o Scotcie Jurku, a spotkanie z nim jest jeszcze świeże w pamięci, to jedna myśl w kierunku biegania naturalnego: chodzi o to, by biegać dla czystej przyjemności biegania, obcowania z innymi Biegaczami, uczenia się od innych; by biegać dla radości, dla siebie!

Przypomniały mi się słowa Caballo Blanco na temat ultramaratonu w Miedzianym Kanionie: "Jeśli Twoim celem jest wygrać kolejny wyścig, to raczej nie powinieneś tutaj biec. Możesz wygrać ten wyścig, ale nie o to tutaj chodzi. To jest celebrowanie biegania". Czysta przyjemność z bycia Biegającym Człowiekiem.

Dla Tych, którzy biegają mimo wszystko:

Kliknij :)

Meta jest początkiem nowego biegu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz